wtorek, 27 maja 2008

narzedzie szatana...

...istne, doprawdy.

Nie potrafię wypowiedzieć ile nerwów kosztowało mnie i Beatkę powciskanie kilku zdjęć do Worda. Nie da się opisać totalnej bezużyteczności tego narzędzia w sytuacjach nieco bardziej skomplikowanych niż proste wstawianie tekstu. Jedyne co chcieliśmy zrobić, to między 130 stron tekstu wkleić kilka obrazków. Po 7 godzinach osiągnęliśmy mierny efekt, który rozsypał się jak tylko dopisało się trochę tekstu. Słowem: porażka. Zostaliśmy przy formie: tekst osobno, obrazki osobno. Jak na razie działa. Ni wspomnę już jakich karkołomnych wyczynów wymaga obrócenie jednej strony do pozycji landscape.

Następnego dnia w pracy w 4 osoby (czterech informatyków!) ślęczeliśmy nad tym samym narzędziem. Tym razem chciałem wstawić 3 obrazki do dokumentacji technicznej (4 strony). Po 15 minutach otrzymaliśmy jako taki efekt z przykazaniem: nie dotykać.

PS. niech mi ktoś na litość powie jak wyłączy skróty klawiaturowe w tym okienku, w którym właśnie wpisuje tego posta bo mnie krew zalewa.

nie mogę napisać s' bo mi zapisuje posta
nie mogę napisać eu bo mi wciska



PS2 aha... w trybie wysywig działa prawidłowo.. ciekawe...

1 komentarz:

Piotr Leszczyński pisze...

A ja tam Worda lubię i dobrze mi się w nim pracuje.