środa, 24 grudnia 2008

Refleksja wigilijna

Mocno wysuszone przez ciężką chorobę ciało, same kości obleczone skórą. Martwe ciało. Sino-brązowe. Pogrążona w żałobie małzonka podchodzi i odwiązuje chustę podtzrymującą szczękę w zamkniętej pozycji. Zastygła zamknięta. Odwiązuje podobną chustę z kostek. Kładzie na klatce piersiowej otwartą książeczkę - w rękach zmarłego spoczywa już różaniec. Wszystko gotowe. Otwarta trumna stoi pośrodku małej kapliczki. Najbliższa rodzina zgromadziła się tam odmówić różaniec. Dzieci stoją spokojnie przy rodzicach. Śmierć jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Po 30 minutach monotonnej modlitwy wszyscy wychodzą z kapliczki. Kto chce, podchodzi do zmarłego i trzyma go chwile za ręce. Potem już msza i pogrzeb.

Nie, nie pomyliłem świąt. Tak to już jest, że Śmierć się naszym kalendarzem za bardzo nie przejmuje i działa systematycznie według swoich obliczeń. Zastanowił mnie paradoks, z którego zdałem sobie sprawę właśnie wtedy: w wigilię wigilii. Słuchając opowieści o tym, jak to w ostatniej chwili zdążono zapalić przy umierającym gromnice i całej gamie innych zabobonne-rytualnych elementów tradycji nie mogłem wyjść z podziwu jak blisko Ci ludzie byli tej śmierci a jednak jak daleko od tego co mówi ich religia. Śmierć Była wśród nich. Razem z ciałem, które miało zostać w domu jeszcze cały dzień ale powędrowało wcześniej do chłodni, ze względu na centralne ogrzewanie i charakter choroby, która je wyniszczyła. "Za 4 godziny rozpocznie się proces rozkładu i wtedy naprawdę nie wiadomo co się może stać. Lepiej, zebyśmy go wzięli." Rozsądek wygrał z tradycją. Wracając do kapliczki, było dla mnie pewnym szokiem widząc jak małe dzieci podchodzą do dziadka i łapią go za sztywną, zimną dłoń. Tak blisko... Paradoksem była ta szczera pobożność i trzymanie się tradycji z tak jakby kompletnym brakiem zrozumienia tego, w co się wierzy. "To niesprawiedliwe". Śmierć niesprawiedliwa? - pomyślałem. Ciężka choroba i cierpienie tak, ale nie sama śmierć, zwłaszcza w konktekście wiary katolickiej. Przebijały się rozsądne głosy: "Przynajmniej już nie cierpi" - ileż to musiało kosztować córkę, która to powiedziała.

Nie byłem wychowany w takiej bliskości i poufałości ze śmiercią. Nie jestem pewien czy coś tracę, ale z pewnością w jakimś sensie to podziwiam. Najbardziej niesamowite jest to, że bierze się ona (bliskość) z przesłania, które niezrozumiane i przeinterpretowane i tak wycisnęło zamierzone piętno.

 

Wesołych świąt. 

Z świąteczną dedykacją dla Bobera

cuttlefish

wtorek, 16 grudnia 2008

bash.org

to jest jeden z moich ulubionych cytatów, mimo że widziaełm ich wiele, a ten kilka sekund temu, późną porą;)

 

http://bash.org.pl/457204/

piątek, 12 grudnia 2008

Sonda@onet.pl - takie sobie, nic ciekawego w sumie

Do wniosku, że nie napisałem nic ciekawego doszedłem na samym końcu wpisu. To tak na przestrogę, jak by się ktoś spodziewał czegoś przełomowego. Nic z tych rzeczy. Po prostu xavex grafoman;)

Wpis zostawiłem na wypadek, jak by się komuś w pracy jednak solidnie nudziło (pzdr. dla Asi :) ).Do rzeczy:

Zawsze jak widzę, to głosuję. Jestem po prostu ciekawy i odpowiadam nawet na głupie pytania. Taką znalazłem dzisiaj:

sonda

Pierwsze co zastanawia, to język polski. 26%!? Czy tu aby nie powinno być 100%? Druga interesująca rzecz: informatyka = 0% pomimo 1693 głosów (w tym mój :) ). Policzmy: 1693 / 264305 = 0,0064054785191350901420707137587257. Można było chociaż zaokrąglić do 0.5 (przepraszam, nawyk informatyczny, powinno być: 0,5)... Z całego badania wyłania się interesujący profil ludzi odwiedzających onet (to jest główny powód, dla którego wypełniam te sondy: interesuje mnie profil odwiedzających). Okazuje się, że 20% zdawało matematykę i jednocześnie tylko 26% (j. polski) zrozumiało co to jest opcja wielokrotnego wyboru. Do tego mamy całkiem sporo egzotycznych języków obcych (opcja "inny język obcy") - więcej niż francuski i niemiecki razem wzięte!? oraz 2% dzieci neostrady. Tak nieodzowny dzisiaj język angielski (10%) tylko deczko lepiej niż historia (8%), oportunistyczna geografia (7%) i wos z prawnikami (6% - to znaczy, że gdyby odliczyć prawników, historie zdawało by ok 2% osób). Do tego pora publikacji newsa przy którym jest sonda: 18:43. No i  w tym miejscu stwierdziłem, że w sumie nic ciekawego i dopisałem ostrzeżenie na przodzie (przedzie?).

 

PS. Jeśli jesteśmy przy dziwnych odmianach wyrazów. Kilka miesięcy temu dowiedziałem się o istnieniu czegoś takiego jak liczba podwójna. Nie pojedyncza. Nie mnoga. Podwójna. Dla zobrazowania, wyraz "oczyma" jest właśnie w liczbie podwójnej. Jakaś taka pozostałość. Kiedyś powszechne w łacinie, podobno się nawet tam uprościło. Taka ciekawostka.

czwartek, 11 grudnia 2008

Kryzys

Nie dał mi się jeszcze we znaki  za bardzo. Na pewno nie aż tak :)

 

02-12-08-jump

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Kaloryferowe reminiscencje

No i wygląda na to, że najbardziej skomplikowaną czynnością przy przenoszeniu kaloryfera jest dogadanie się z panami specami, cała reszta to byłka z masłem. Wygląda na to, że nie zrobili fuszerki, chociaż pewnie wzięli tak min. 100 zł za dużo za robociznę i pewnie mnie też trochę okantowali na częściach. Stawka godzinowa wyszła większa niż mogłem przypuszczać: 150 zł za godzinę (nie, nie podnieśli ceny, tylko się uwinęli szybko) i utwierdza mnie to w przekonaniu, że jeśli chciałem zarabiać kasę, to wybrałem zły zawód, nie mówiąc już o tym ile lat straciłem na liceum, że o studiowaniu nie wspomnę. System vs xavex 1:1, przynajmniej tak mi się na razie wydaje.

niedziela, 7 grudnia 2008

Odbiór mieszkania, pierwsze starcie

Jakieś 3 tygodnie temu odebraliśmy z Beatką klucze do mieszkania. Wiadomo, że wszystkiego nie da się przewidzieć ani wyczytać z planów. Pozwólcie, że przedstawię Wam kuchnie.

kuchnia

 

 

 

No niby pomieszczenie, jak pomieszczenie. Ma drzwi (znaczy otwór, drzwi trzeba kupić i zamontować), ma okno (to jest na swoim miejscu :) ) no i co więcej można z planu wyczytać? No niewiele poza rozmiarem. Wszystko OK. Tak? No.. sprawy wyglądają nieco inaczej w momencie, gdy wejdzie się do gotowego pomieszczenia i zobaczy co i jak...

 kuchnia - kaloryfer

 

Okazuje się, że ktoś genialny wymyślił kaloryfer dokładnie tam, gdzie chcieliśmy wstawić lodówkę. Zamiast być pod oknem, tak jak się spodziewaliśmy (i tak jak spodziewali się panowie od okien (czego świadectwem jest parapet specjalnie przygotowany pod to, żeby był pod nim kaloryfer) to zastaliśmy go tam gdzie widać, czyli źle. No nic. Kaloryfer trzeba przenieść. Dostłem numer telefonu do firmy, która robiła hydraulikę. Po trzech próbach udało mi się uzyskać numer telefonu do ludzi, którzy by to zrobili. Nie wiem czy to moje osobiste odczucie, ale z tymi panami rozmawia się straaasznie ciężko i jakoś tak dziwnie. Po pierwszym telefonie do speców wrażenie miałem lepsze niż po rozmowie z gościem, od którego dostałem do nich numer. Koleś powiedział że oddzwoni wieczorem, jak się z kolegą naradzi i umówi się ze mną na wizje lokalną, żeby zobaczyć co i jak. Wcześniej nie chciał nic o kasie mówić. No spoko. Oddzwonił za 15 minut:

(numer zastrzeżony dzwoni)

- Tak słucham?

- Tu hydraulik..

- Dzień dobry.

- Dzień dobry. Dzwoniłeś pan...

- No dzwoniłem (aczkolwiek w tym momencie poczułem, że być może był to jednak błąd)..

 

Rozmowa się jakoś potoczyła. Umówiłem się z gośćmi na wizje lokalną, przyszli następnego dnia punktualnie i zrobili dobre wrażenie. Robocizna 600 zł i materiały < 200 zł wydały się trochę zawyżone. Ale ok. Krótka próba targowania się została zbyta natychmiastowo, tak że nawet już nie pamiętam jak. Postanowiłem się nie upierać, tym bardziej że oświadczono mi, że to oni robili, więc zostanie mi gwarancja. Acha. Zostanie gwarancja, no to dobrze, przełkniemy stawkę 50zł/h (wysoką nawet jak na to, że panowie będa musieli się przez wylewkę przerżnąć z rurkami tam i z powrotem, w sumie 10m) - chyba wybrałem jednak zły zawód.. Następnego dnia umawiam się na robotę, na piątek na 15-16. Nie dłużej niż do 20. Nadmieniam o tej gwarancji, żeby jakiś papierek przynieśli czy coś. "Dobra". Godzina 14.50 w piątek. Czekam w mieszkaniu, specjalnie wziąłem dzień wolny w pracy. Telefon. "No jest problem, bo jak pan chce mieć to tak na papierze i tak dalej, to trzeba będzie podatki zapłacić i w ogóle i to trochę więcej wyniesie, tak z 1300". Uch.. to już jest sporo.. "no i to byśmy już jako firma robili, więc tak najwcześniej pod koniec stycznia" - uch... "Dobra, to co do faktur to dogadamy się potem, zależy mi, żeby to teraz zrobić a potem dogadamy szczegóły." - "No dobra, to jedziemy". Nie żebym nie przeczuwał czegoś takiego, no ale cóż. 1:0 dla systemu. Za 15 minut telefon, numer zastrzeżony, jak zwykle. Już nawet wiem kto to będzie:

- Tu hydraulik.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry. Bo wie pan. Jest mały problem. My jedziemy teraz - patrzę na zegarek: 15.30 - do hurtowni po materiały i chyba dzisiaj tego nie zdążymy, bo szef coś jeszcze bąjał, że mamy do Bochni jechać, czy coś..

- Uch, a ja specjalnie wolne brałem..

- [chwila zawahania z jego strony]

- [chwila zawahania z mojej - a może by tak mu powiedzieć, żeby się poszedł gonić? ech] No to dobra to kiedy w takim razie?

- No.. przepraszam że tak wyszło - przepraszam? - Ci ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać - bo w sumie do końca niewidzieliśy czy to w końcu dzisiaj czy nie czy jak.. no to już kiedy panu pasuje..

 

No więc kolejne starcie jutro, poniedziałek. Marchołta 51/42. godz 17. Życzcie powodzenia.

piątek, 7 listopada 2008

Ach ta młodzież dzisiejsza :(

Clipboard02

Moja bratanica..

Normalnie, jak by mi wbito nóż w plecy. Nie mogę się pozbierać. Pozostaje mieć nadzieję, że jej przejdzie ;) (4 klasa dopiero) i cieszyć się ze zdolności przywódczych.

środa, 5 listopada 2008

nie wierze

no naprawdę nie mogę uwierzyć w ta infomację:

 

http://wiadomosci.onet.pl/1857865,477,item.html

 

w głowie mi się po prostu nie mieści.

 

PS. jeszcze chyba nigdy żaden mój wpis nie zebrał takiej kombinacji etykiet.

Coma

Małe objawienie na polskiej scenie rockowej. Z "Zaprzepaszczonymi siłami wielkiej armii świętych znaków" rozbili bank. Tutaj próbka nowego materiału:

 

http://teledyski.onet.pl/10174,4132448,teledyski.html

 

nie zachwyca. Ale o ile ich singiel znów okaże się najsłabszy na płycie, to znowu czeka nas całkiem interesujące wydawnictwo. Co by nie mówić, mimo iż zalinkowany (prof. Miodku, wybacz!) powyżej utwór jest średni, to jak każdy utwór Comy niesię ze sobą dawkę emocji. To się nie zmieniło.

sobota, 25 października 2008

Piorun zabił 52 krów

straszna rzecz się wydarzyła: http://wiadomosci.onet.pl/1850657,12,item.html

 

pocieszające w tym wszystkim jest to, że na przykład nie zgnięło 52 krowów: wtedy to by już była krwawa jatka.

wtorek, 21 października 2008

porządek rzeczy

Religia i nauka próbują uporządkować świat w którym żyjemy. Pierwsza każe ufać Bogu, druga własnym zmysłom. Życie nauczyło mnie, że nie można ufać do końca ani jednemu, ani drugiemu. Jedyne co jest solidne jak skała, to logika matematyczna. Niestety ta opisuje rzeczy bezużyteczne, które w dodatku - nie mam wątpliwości - nie istnieją.

Proste pytania

na takie najtrudniej sensownie odpowiedzieć. No bo co odpowiedzieć na takie pytanie?

 

Beatka: (19:49)
co to sa torrenty???

 

niegłupie pytanie, proste, a jednak zawiesiłem się na chwile, bo nie miałem pojęcia co dopisać...

 

xavex: (19:50)
inny sposób niż osiol aby zostać piratem

Beatka: (19:51)
acha:P

trafiony, zatopiony.

czwartek, 16 października 2008

FedEx

za www.widelec.org

09-10-08-fedex

niedziela, 12 października 2008

Kredyty, NINJA, kapitalizm i korporacje

Czyli przyczyny obecnego kryzysu. Dawno nie czytałem tak dobrze opisującego to zjawisko artykułu. I to kto by się domyślil, na onecie;)

 

ach, przepraszam, to przedruk:)

 

http://biznes.onet.pl/15,1512118,prasa.html

sobota, 11 października 2008

:>

piątek, 10 października 2008

i znowu ten onet

Z jednej strony co raz to bardziej przekonuję się o znikomej wartości informacji serwowanych przez ten portal, z drugiej strony są one całkiem kompaktowe i nie nudzą... a przynajmniej da się łatwo ominąć nudne fragmenty. Taki styl newsa mi się podoba. To co mi się nie podoba to news w takim stylu:

Prezydent zamierza zmienić termin, by jednak porozmawiać z rządem o sytuacji gospodarczej - dowiedział się "Dziennik".

To kolejny akt sporu prezydenta z rządem.

Wcześniej Piotr Kownacki poinformował, że Rada Gabinetowa odbędzie się 23 października. Plany wyjazdu Donalda Tuska do Chin przypomniała "Rzeczpospolita".

Rada Gabinetowa, czyli rząd pod przewodnictwem prezydenta, będzie rozmawiać głównie kryzysie gospodarczym.

Celowo zamieszczam cały news, ponieważ albo go szybko usuną, albo poprawią. Mnie najbardziej zastanawia komu rzepa przypomniała plany wyjazdu Tuska i co to zdanie ma  w ogóle do rzeczy!? To albo rzepa przypomniała, albo Kownacki poinformmował. Czepiam się, ale jestem dyslektykiem a mimo wszystko takie coś razi mnie niemiłosiernie. Aż dziw bierze, że tak poczytny portal nie zatrudnia korektorów. Pozostawia on - news -  wiele do życzenia, ale z kolei zwracają na siebie uwagę linki pod nazwiskami Tuska i Kownackiego. Klikając je można się dowiedzieć.. no kliknijcie i się sami przekonajcie.

aj, a ja znowu narzekam...

czwartek, 9 października 2008

Zdjęcie miesiąca

Tak skrótowo ostatnio. Generalnie chyba przeważa formuła gromadzenia informacji w jednym miejscu, nad wywnętrznianiem się w sieci. Formuła, z myślą o której zakładałem tego bloga: krótko i treściwie. No więc proszę:

 

z4796669X

Drużyna A

http://www.popcorner.pl/popcorner/1,81588,5760702,Druzyna_A__wtedy_i_dzis.html

poniedziałek, 6 października 2008

misja w tvp

tak wygląda misja, realizowana w tvp z naszych pieniędzy. Gwiazdy tańczą na lodzie:

 

"Widzowie mieli okazję oglądać wymianę zdań pomiędzy Gosią Andrzejewicz a Tomaszem Jacykowem, który uświadomił wokalistkę o zbędnych kilogramach i dyskusyjnym guście, a sam z kolei usłyszał od niej, że jest "kiepskim stylistą, któremu załatwi pracę w oczyszczalni ścieków"".

 

"Do kolejnych wypowiedzi charakteryzujących poziom programu można zaliczyć komentarz Dody dotyczący nowej prowadzącej - Justyny Steczkowskiej, która miała okazję dowiedzieć się z ust jurorki, że jest "głupiutką daltonistką". Nie upiekło się także Joli Rutowicz, której poziom tańca został określony przez Dodę jako proporcjonalny do poziomu pomyślunku. Tomasz Jacyków natomiast poradził Joli aby "rzadziej pochylała się nad muszlą klozetową". Całość podsumowała sama zainteresowana mówiąc, że Jacyków to: "żaden stylista a Doda się kończy"".

czwartek, 2 października 2008

Zło czai się w krzakach

Coś na pewno się czai:

http://wiadomosci.onet.pl/2681,1836182,malopolska_trwa_oblawa_na_dzikiego_zwierza,wydarzenie_lokalne.html

 

kilka bezcennych sformuowań, zwłaszcza jak się to poskłada do "kupy";

 

"Prawdopodobnie chodzi o lwa. Wczoraj próbowali go namierzyć antyterroryści, snajperzy i policyjny śmigłowiec" - a mnie się wydaje że wystarczyłby Sir David Attenborough.

 

"Uznał, że to lew, bo zwierzę miało długi ogon, było żółte i "majestatycznie" chodziło." - chyba ten majestatyczny chód zdradził lwa, bo przecież nie żółty kolor;)

 

W akcję poszukiwawczą byli zaangażowani: snajperzy z brygady antyterrorystycznej w liczbie kilkunastu, policjanci zabezpieczający teren w liczbie kilkudziesięciu, zastępy: straży pożarnej i Straży Łowieckiej, Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego, Kania - krakowski śmigłowiec policyjny, Pogotowie ratunkowe: lekarz, sanitariusz, kierowca, Urzędy Gmin: Liszki, Czernichów, Sołectwo: Rącznej i Jeziorzan." - zastanawiam się, czyim kierowcą był ten kierowca,poza tym zapomniano wspomnieć o pani Kasi, któragotowaławszystkim bigos, oraz o księdzy proboszczu, ktory za powodzenie akcji się pewnie modlił. No i zapomniano o panu Tadeuszu (:)) który zwierze pierwszy wytropił.

 

A to jest gwóźdź programu:

"Lew, jak na złość, upodobał sobie teren znajdujący się na granicy dwóch gmin: Liszki i Czernichów. Wójtowie sąsiadujących gmin zadeklarowali, że pokryją koszty schwytania, uśpienia i przewiezienia zwierzęcia. Ale oboje woleliby go widzieć jednak na terenie sąsiada. - Może by tak spłoszyć go i przepchnąć na teren sąsiedniej wioski? - ktoś rzucił pomysł - czytamy w "Gazecie"."

 

I wisieńka na deserek:

 

"W świetle prawa bezdomnymi zwierzętami powinna zająć się gmina, ale lew to nie kotek" - trudno kłócić się z trafnością tegospostrzeżenia :)

 

ale generalnie fajny news:) stanowczo wole takie informacje:) poprawają nastrój na cały dzień.

wtorek, 30 września 2008

powitanie

img48e2440a77662

ii@uj

Byłem dzisiaj oddać pracę magisterską. Siedziba Instytutu Informatyki (ii) ostatnimi czasy jest przenoszona z dawnej lokalizacji (brzydki żółty budynek w rejonie miasteczka studenckiego) na kampus uj (wypasiony i nowoczesny budynek, na bagnach). Wyrażenie "jest przenoszony" doskonale oddaje dynamizm tego przedsięwzięcia. Byłem tam ostatnio tydzień temu, a gdy znalazłem się tam dzisiaj, wyglądało jak by minął zaledwie jeden dzień. Doktorzy czołgają się z kablami w zębach pod swoimi biurkami, wciąż wymieniają opinie i infomację o nowym lokum, uczą się korzystać z nowej przestrzeni.

 

Stojąc tak i czekając, zasłyszałem taką oto rozmowę:

 

dr1: A korzystałeś już z sali wykładowej?

dr2: Tak, z tej 00cośTam. Całkieem fajne warunki, klimatyzacja działa, przyjemnie było. A czemu pytasz?

d1: Bo zastanawiam się, czy tu to, to działa,ten sprzęt cały? No wiesz, rzutniki, projektory, komputery, nagłośnienie?

dr3: A nie, nie wiem, nie używałem, rozdałem im kartki.

 

(dla usprawiedliwienia muszę dodać, że chodziło o egzamin, ale to jak to zabrzmiało zanim sie dowiedziałem, że o to chodziło, plasuje tawymianę zdań w czołówce ostatnio zasłyszanych :) )

niedziela, 28 września 2008

Prawda uniwersalna

 

Good FORTRAN programmers can write FORTRAN in any language

sobota, 27 września 2008

co to jest!?

Jedno z lepszych zdjęć jakie ostatnio widziałem. Funta z kłakiem, dla tego kto wie co to za zwierze jest.

 

25400932

piątek, 26 września 2008

tesco wieczorem

oryginalna rozmowa przy kasie:

 

klient: a czy pani mi może zważyć tą patelnię na wadze? zważymi pani? prawda?

kasjerka z bananem na twarzy: dla pana wsysko!

z cyklu "bez komentarza"

tutaj

czwartek, 25 września 2008

Cuda, cuda ogłaszają

 

Wszyscy wiemy, że Chiny, to generalnie cudowny kraj.. Cud gospodarczy, cudowne loty w kosmos...

 

"Chińska agencja Xinhua niezwykle barwnie opisała od dawna oczekiwaną misję chińskich astronautów. Problem w tym, że tekst ukazał się na stronie internetowej... jeszcze przed wystrzeleniem pojazdu kosmicznego Shenzhou 7 z kosmodromu w Chinach - podała agencja Associated Press.

Depesza chińskiej agencji miała datę 27 września, a czytelnicy mogli w niej znaleźć nawet zapis rozmowy astronautów. Tekst, dostępny przez większość dnia, został już usunięty ze strony Xinhuanet.com."

-- komentarz Xinhua: błąd techniczny

 

;)

wtorek, 23 września 2008

wtorek, 16 września 2008

Maciek Maleńczuk

Do gościa dość długo mam pewien szacunek, za to co robi, mówi i śpiewa - swego czasu zagrał całkiem przyzwoita rolę w "Mistrzu i Małgorzacie" w roli Wolanda w Teatrze Rozrywki w Chorzowie (nie był to fenomen, ale granica przyzwoitej przyzwoitości została zachowana). Generalnie ok...

 

ale tutaj....

 

http://teledyski.onet.pl/10174,2074437,teledyski.html

(naprawdę, warto oglądnąć, przynajmniej fragment)

 

to on po prostu jest nietrzeźwy. I o ile do tego stanu Ducha i Ciała nie mam większych zastrzeżeń, to jednak występując publicznie wypadało by się trzymać pewnych kanonów.

 

PS. Swoją drogą, łączenie nietrzeźwej niby-gwiazdy ze świezo upieczonym prezenterem-dziennikarzem, który ma tremę i nie wie co i gdzie, to jest ogólnie rzecz biorąc marny pomysł.

 

PS2. Swoją kolenjną drogą, można odnieść wrażenie, że to może być kolejny protest nietuzinkowego artysty w kierunku mass-mediów. Protest pt. "Mam was gdzieś".

MM. [...] nie jestem z tym wcale związany [...] to w dużej mierze jest robota na zlecenie, ktoś przyszedł i powiedział że ma taki pomysł, piosenki pisane lewą ręką na prawym kolanie, na szybko żeby zdążyć na termin, potem się okazuje że to właśnie jest przebój. [...]

 

mimo wszystko, gość pozostaje moim autorytetem

 

fascynująca postać.

polecam.

piątek, 12 września 2008

nowoczesna wojna

Tak, to zdecydowanie nie będą czołgi ani samoloty ani rakiety. Nic z tych rzeczy. Juz dzisiaj jak na dłoni widać, na czym polegać będzie nowoczesna wojna. Wystarczy popatrzeć co stało się z rosyjska giełda po ataku na Gruzję. Zanurkowała aż milo. Uzależniona od surowców gospodarka delikatnie się zatrzęsła. Na pewno przejściowo, ale jest to wyraźny sygnał. A teraz mniej wojenny przykład:

http://gielda.onet.pl/0,1824021,wiadomosci.html


A to tylko przypadkowe zdarzenie. Daje wyobrażenie, co mogło by się dziać, gdyby do akcji wkroczyli dobrze zorganizowani informatycy, którzy mając dobrze opracowany plan działania skutecznie "zaatakują" strategiczne cele. Tak niedowartościowana spółkę można łatwo kupić. Wojna informacyjna, coś co dawno temu zostało przez niektórych zasygnalizowane, zaczyna się powoli rozwijać.

wtorek, 9 września 2008

spam na gadu

Ja wiem, że to są boty.. ale ile radości daje taki dialog:



6132849: (21:32)
Chcesz sprawdzić jak wysoki masz iloraz inteligancji lub zarobić ??
Nie zwlekaj i rozwiąż test wchodząc na: www.iq-test.bloog.pl
Pozdrawiam ;* ;* i zapraszam.. ;)
Ja: (21:33)
nie, spierdalaj.


wykazałem się przede wszystkim brakiem kultury osobistej, ale co tam :)
przez chwile poczułem się jak ostatni sprawiedliwy, wyjęty spod prawa jedi, walczący o wolność dla zwykłych użyszkodnikow i o smierć dla spamerow.. ale tylko przez chwilę..

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Bogowie onetu

Bezkonkurencyjne.. przynajmniej w obrębie tygodnia:

 

Screenshot - 2008-08-25 , 22_27_15

 

wiem, że się czepiam, ale można by tam gdzieś wstawić jakąś poziomą kreskę oddzielającą jeden njus od drugiego...

Znalezione, nie kradzione

Coś pozytywnego udaje się co jakiś czas znaleźć w komentarzach na onecie. Tym razem ta historyjka, stara jak świat, szukałem jej dość długo:

 

Załóżmy, że każdego popołudnia 10 znajomych wybiera się wspólnie na  
obiad do restauracji. Rachunek za cały obiad wynosi 100 zł. Ponieważ  
cała dziesiątka nie zarabia po równo, a wręcz przeciwnie -- mają  
bardzo zróżnicowane zarobki, postanowili, że rachunek będą płacić w  
następujący sposób:  
* Czterech najbiedniejszych nie zapłaci nic.  
* Piąty od końca pod względem dochodów zapłaci 1 zł.  
* Szósty -- 3 zł.  
* Siódmy -- 7 zł.  
* Ósmy -- 12 zł.  
* Dziewiąty -- 18 zł.  
* Dziesiąty, najbogatszy z nich wszystkich -- 59 zł.  
* Tak sobie postanowili.  
Ale pewnego dnia właściciel restauracji oznajmił im:  
-- Jesteście takimi dobrymi klientami, że obniżę wam cenę za 10  
obiadów o 20 zł.  
Więc posiłek kosztował ich 80 zł. Ale ciągle chcieli płacić rachunek w  
ten sam sposób. Więc 4 najbiedniejszych ciągle jadłoby za darmo.  
Pozostałych 6 policzyło, że obniżka, 20 zł, podzielona na 6 daje 3,33  
zł, jeśli więc każdemu płacącemu oddać te pieniądze, to właściwie  
piąty i szósty dostaliby pieniądze za zjedzenie posiłku.  
Właściciel restauracji, widząc, że panowie mają problem z podzieleniem  
kwoty obniżki, zaproponował im, żeby każdy z płacących dostał zwrot  
proporcjonalny do tego, ile wcześniej płacił. I tak:  
* Czterech najbiedniejszych ciągle jadło za darmo.  
* Piąty, teraz nie płaci nic, tak jak poprzednich czterech.  
* Szósty teraz płaci 2 zł, zamiast 3 zł (obniżka o 33%).  
* Siódmy -- 5 zł, zamiast 7 zł (obniżka o 28%).  
* Ósmy -- 9 zł, zamiast 12 zł (obniżka o 25%).  
* Dziewiąty -- 14 zł, zamiast 18 zł (obniżka o 22%)  
* Dziesiąty -- 49 zł, zamiast 59 zł (obniżka o 16% ).  
Pierwszych czterech ciągle je za darmo, a z pozostałej szóstki każdy  
skorzystał i je taniej niż poprzednio. Jednak kiedy wyszli z  
restauracji zaczęli porównywać, ile każdy zyskał:  
- Dostałem tylko złotówkę z 20 zł -- powiedział Szósty -- ale  
Dziesiąty dostał połowę, 10 zł!  
- Właśnie! Ja też dostałem tylko złotówkę -- przytaknął mu Piąty -- To  
niesprawiedliwe, że on dostał 10 razy więcej niż ja!  
- To prawda! -- dodał Siódmy -- Czemu on dostał 10 zł, a ja tylko 2zł?  
Bogaci dostają najwięcej!  
- A my nic nie dostaliśmy -- zaczęła krzyczeć pierwsza czwórka -- Ten  
system wykorzystuje najbiedniejszych!  
Cała dziewiątka otoczyła Dziesiątego i dotkliwie go pobiła.  
Następnego dnia znów przyszli na obiad. Ale Dziesiąty się nie pojawił.  
Kiedy przyszło do płacenia rachunku, zorientowali się, że pomimo  
obniżki ceny, nie są w stanie zapłacić nawet połowy rachunku!  
I tak to już jest z podatkami, głosiciele "sprawiedliwości społecznej".  
Bogaci najbardziej zyskują na obniżce podatków, ale spróbujcie ich  
opodatkować za bardzo, atakujcie za bycie bogatymi, a następnym razem  
mogą nie pokazać się przy stoliku. Jest wiele świetnych restauracji w  
innych krajach.

niedziela, 24 sierpnia 2008

Niesamowita przemiana

Anathemę poznałem jakiś, dość spory czas temu. Nie pamiętam już jak. Wtedy były to dwa rewelacyjne albumy Alternative 4 oraz Judgment. Ale ja nie o nich. Anathema zaczynała jako deathmetalowy zespół z growlingiem na wokalu. I po tym jak wspomniane dwa albumy są wciąż mocno rockowe i ciężkie, gęste od dźwięków, ale jednocześnie melodyjne, po tym nagrali płytę o nazwie A Fine Day To Exit, której przez dość długi okres nie dotykałem. W sumie nie wiem czemu, ale zawsze miło jest dokonać nagle takiego wspaniałego odkrycia w swojej płytotece. To naprawdę niesamowite jaką drogę ten zespół pokonał od kakafonicznego growlingu po coś tak cudownego, tyle delikatnych i ulotnych dźwięków i tyle uczucia w melodii dawno nie słyszałem.

 

(jesli nie macie teraz 10 minut czasu, to proponuję przewinąć do ok 5 minuty)

 

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Poznajcie Fago

IMG_2093

Fago jest juz prawie sześciotygodniowym labradorem retrieverem. Jeszcze zbyt dobrze nie widzi, ma małe problemy z chodzeniem prosto :) i z obliczaniem odległości (co czasem mniej lub bardziej boleśnie odczuwa na swoim łepku, jak się za bardzo rozpędzi, albo za mało skręci na wirażu). Jak biegnie, to wygląda jak dużych rozmiarów piłeczka kauczukowa obleczona sierścią (w zasadzie to jeszcze puszkiem) i wydaje przy tym charakterystyczne dudnienie. Fago to bardzo dzielny piesek, pomijając te momenty, które dla małego szczeniaczka są naprawdę traumatyczne (np jazda tramwajem do weterynarza) - wtedy popiskuje i miałczy (płacze) a z przejęcia potrafi dostać uciążliwej czkawki. Czkawki dostaje też wtedy, gdy budzi się w środku nocy i nikogo nie czuje koło siebie. Wtedy potrafi się zerwać na równe łapki i popiskując biegać po całym pokoju, aż się ktoś nie obudzi, nie zawoła i nie pogłaszcze układając psa do snu (skomentowane to jest charakterystycznym "Uff Uff" - patrz dalej). Zasypia momentalnie, to jest kwestia kilku sekund. Zawsze. Charakterek ma nieprzeciętny. Gryzie. Wszystko. Niezależnie czy się rusza czy nie. PIMG_2076otrzebuje mnóstwo, mnóstwo bliskości. Najchętniej układa się do snu w stopach, lub pod fotelem/wersalką. Gdy coś jest nie po jego myśli, to popiskuje. Wtedy, gdy czegoś po prostu chce, piski są mniej płaczliwe, a bardziej kojarzą się z warczeniem. Czasem szczeka podczas zabawy. Formą okazania wielkiego niezadowolenia jest seria parsknięć, które mają formę wyszczekanego szczenięcym basem "Uchf Uchf" (czyli coś pomiędzy "Uch Uch" a "Uff Uff").

 

IMG_2124  IMG_2128

IMG_2145

IMG_2137

wtorek, 22 lipca 2008

Polska język - piękna język

Tylko czasem brak  w nim pewnych wyrazów. Jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej, a ściślej mówiąc, jak każdy co bystrzejszy czytelnik się raczył sam domyślić, w trakcie przerwy w pisaniu tejże. I zaczynam żałować, że nie piszemy jej z Przemkiem po angielsku. Chciałem napisać taki oto fragment zdania:

 

[...] and pdb file (program database; contains debug symbols) must be accesible."

 

dotarłem do miejsca "zawierający symbole..." i się zaklinowałem. W jakimś nagłym przypływie szaleństwa strasznie chciałem napisać o tych symbolach debugowania, ale jakoś przez koniuszki placów nie chciało mi przejść symbole odpluskwiania, ani informacje o odpluskwianiu/debugowaniu. O ile to ostatnie ma jakikolwiek sens, to zupełnie nie pasuje do kontekstu, którym w tym momencie było mierzenie pokrycia kodu testami. I wpadłem jak Polak w słownictwo informatyczne - stworzyłem idiom (!?). Po chwili się poddałem - po prostu pominąłem to zdanie. Chyba dojżałem do tego emocjonalnie, albo zrobiłem się zbyt śpiący, żeby tracić czas na pierdoły.

 

[dygresja] Oczywiście opisywanie tego tutaj nie jest, "traceniem czasu na pierdoły". Zauważyliście, że kiedy ktoś was zmusza do robienia bezużytecznych rzeczy, to wtedy jest to "tracenie czasu na pierdoły", ale kiedy robicie to samo z własnej woli, to jest to po prostu opierdalanie się? :)

 

Inne ciekawe słowo, którego się można nauczyć to "zrąb". Żadna rewelacja w sumie. Pierwsze wrażenie jest oczywiście piorunująco kretyńskie, ale z czasem człowiek się z tym oswaja i zaczyna dopuszczać jako alternatywę dla ulubionego do tej pory "frejmłorka" (sic! live writer nie podkreśla tego słowa jako błąd!)

 

I tak rekordy niechlubnej popularności święci w moim osobistym zestawieniu międzymordzie, jako ekwiwalent interfejsu powstały w latach 80-tych. O dziwno, z jakichś niewytłumaczalnych powodów, słowo to się nie przyjęło. Widocznie informatycy mają jakieś granice słownej przyzwoitości i wolą kaleczyć język angielski i polski na raz, niż swoje uszy i wątpliwe poczucie estetyki werbalnej.

 

Przerabialiśmy podobny temat na blogu eXa. Zachęcam gorąco do umieszczania w komentarzach innych haniebnych tłumaczeń.

 

PS. ciekawe, czy będziemy pierwszymi ludźmi, którzy cały tekst pracy magisterskiej napiszą w notatniku i svn. W konfrontacji z google.docs okazało się to całkiem rozsądnym wyjściem. Może ktoś nas poratuje czymś co pozwala sensownie współdzielić dokumenty? Wymaganie jest takie, żeby to coś umiało wyeksportować treść do doca (pośrednio lub bezpośrednio, ale żebym nie musiał stać na głowie i machać nogami jednocześnie), najlepiej, żeby umożliwiało zapis poszczególnych rozdziałów w osobnych plikach, ale żeby można było edytować widząc wszystko na raz. Format tekstowy (xml/txt).

onet.tv

no no, wielki xav jest pod wrażeniem...takie rzeczy tam można znaleźć:

http://www.onet.tv/28980,2999,2,1691099,1,37,0,0,wideo.html  - na tym chyba nawet byłem :)

 

http://www.onet.tv/28980,2999,2,1691098,1,37,0,0,wideo.html - jedno z ostatnich odkryć Tomka Beksińskiego

 

http://www.onet.tv/28980,2999,2,1691100,1,37,0,0,wideo.html - Rycerz Okrągłego Stołu z utworem z ostatniej, rewelacyjnej płyty; a ten głos wydaje się być jak wino; jeden z niewielu neoprogrockowych zespółów, na których koncercie nie byłem, a bardzo bym chciał.

 

http://www.onet.tv/28980,2999,2,1691101,1,37,0,0,wideo.html - jest nawet aż tak niszowo; ale pięknie, prawda? (dla oka i ucha :) )

 

http://www.onet.tv/28980,2999,2,1492097,1,38,0,0,wideo.html - jak dla mnie muzyczne objawienie polskiej sceny muzycznej ostatnich lat (jest ich tam sporo) - naprawdę, nie do wiary jak cudnie zapowiada się wrzesień; z niecierpliwością czekam na następną płyte.

 

http://www.onet.tv/28980,2999,2,1316058,1,60,0,0,wideo.html - na koniec żółty spadochron

 

www.onet.tv -> klikamy kanał muzyka i zakładka rock.

poniedziałek, 21 lipca 2008

To coś

Dostarcza niezapomnianych wrażeń i wzruszeń. Czasem skłania do refleksji, innym razem pozwala się wyładować. Zaskakuje pięknem poetyckiej chwili zawieszenia i uderzeniem tysiąca armat. Czasem lekko przesmykuje się tuż na granicy percepcji. Połączyła więcej ludzi na świecie niż jakakolwiek religia. Ma na nich jednocześnie wielki wpływ, ale ich nie zniewala. Daje wolność i radość z bycia tym kim się jest. Traktuje wszystkich równo i nie zniewala. Jest nasza. Nie jest naszym przywilejem ani prawem. Po prostu jest i będzie z nami. Już zawsze.

 

Hey hey, my my
Rock and roll can never die
There's more to the picture
Than meets the eye.
Hey hey, my my.

Neil Young

 

 

A tu jeszcze jeden mały bonusik, inna twarz tego samego zjawiska. Miłego.

http://www.onet.tv/28980,2999,2,2865198,1,15,0,0,wideo.html

poniedziałek, 14 lipca 2008

"Chłopak zabił dziewczynę, bo była w ciąży"

Zarzut zabójstwa 15-letniej dziewczyny postawiła 18-letniemu Jakubowi W. prokuratura rejonowa w Kętrzynie (warmińsko-mazurskie). Chłopak udusił dziewczynę, bo była z nim w ciąży - poinformował rzecznik prokuratury okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski.
Więcej można przeczytać tutaj, chociaż zastanawiam się na ile wiarygodne źróło informacji podaje. No i oczywiście rozszaleje się kolejna wojna, gdzie z jednej strony padną hasła, pozwólcie że użyje pierwszych lepszych komentarzy z onetu:

"MÓJ BRZUCH = MOJA SPRAWA. Mogę dokonać aborcji kiedy chcę"

"gdyby przerywanie ciąży było dopuszczalne to prawdopodobnie dziewczyna by żyła, ale jakie to ma znaczenie dla nawiedzonych przeciwników aborcji ?

po drodze można zahaczyć o jakieś pomstowania na kościół o przyzwolenie dla antykoncepcji, albo coś w tym stylu:

"A wystarczyło słuchać kościoła, nie cudzołóż, nie zabijaj"

Albo, że przecież można było urodzić a potem oddać

Aha, no i jeszcze komentarze typu: nie wstyd wam się kłucić? zapalmy święczkę.

 

Jednym słowem: typowa papka. No to były dwa słowa.

 

I nawet nie zdajecie sobie sprawy, że jesteście sterowani i wykorzystywani. Przez media. Przecież dziennikarzom nie chodzi o wywołanie dialogu społecznego nt. aborcji czy antykoncepcji, bądź o wprowadzeniu wiedzy o życiu seksualnym do szkół. Tu chodzi o news.

Próbuje się wywołać nibyinteligentną dyskusję: aborcja tak/nie. Wychowanie tak/nie.

 

Bzdury!

 

Świat nie jest taki prosty i media doskonale o tym wiedzą. Dają pożywkę do nigdy niekończących się dyskusji dzielących społeczńestwo równie skutecznie jak prezydent i były premier. Żerują na emocjach.

 

Ludzie ginęli i będą ginąć, zabijali i będą zabijać. To tylko kwestia znalezienia odpowiedniego powodu. Ktoś kto mógł zabić ze strachu przed ujawnieniem ciąży, równie dobrze mógłby zabić z chęci zemsty, ze względu na kolor skóry, na chwałę jakiegoś boga albo dla 15 złotych.

 

Nie złapie się na ten haczyk i nie wdam się w dyskusję światopoglądową. Po prostu środek ciężkości dyskusji leży gdzie indziej, ale ludzie którym na tym zależy nie chcą, aby ktoś przez przypadek zaczął myśleć rozsądnymi kategoriami. A ludzie ci, to zarówno wojujący ateiści jak i ortodoksi religijni. Do póki ktoś będzie używał ich argumentów, dopóty będa potrzebni. Jak tylko przeniesie się dyskusję na inna płaszczyznę, staną się niepotrzebni. A o nich przecież musi być głośno. Inaczej zginą.

 

Wewnętrzną harmonię i spokój polegający na pogodzeniu własnych pragnień z moralnością, z kulturą, w której przyszło ci żyć znajdziesz wtedy, gdy przestaniesz myśleć kategoriami nakazów i zakazów oraz wyborów "aborcja tak/nie", i wyjdziesz ponad to. Wtedy okaże się, że nie potrzeba nikogo, kto by osądzał co robisz. Żyj zgodnie ze swoim sumieniem, a nie czyimś. Bądź dobrym człowiekiem, a nie będziesz potrzebować już ani jednego nakazu ani zakazu w życiu.

sobota, 12 lipca 2008

Ars moriendi

Na onecie czasem bywa jakiś wartościowy artykół. Są to oczywiście przedruki, ale są one na onecie. Dzisiaj było to: Sztuka dobrego umierania. Kończy się to poradami dla umierających i rodziny (ostatnia strona). Wszystkie takie utarte slogany. Ale jeden mnie zastanowił:

Ceń życie, ale nie trzymaj się go kurczowo. Żyj każdego dnia tak, jakby był twoim ostatnim.

Czytaj: pogódź się ze śmiercią.

 

Ja się z moją nie pogodzę. Z "moją", bo każdy ma swoją śmierć. Pogodzić się ze śmiercią może ktoś, kto uważa że nie ma już nic do zrobienia na tym świecie. Ktoś, kto nie oczekuje już niczego od życia, kto się spełnił. Tylko w takim stanie można zachować spokój. Nie gniewać się. Bo przecież bać nie ma się czego. Bać można się bólu. Ale on jest za życia. Jak umrzesz, to już go nie ma. Czego tu się bać? To przecież tylko wyłączenie wtyczki, dokładnie takie samo jak pójście spać. Wiem, że na pewno się będę gniewał. Już teraz wiem, że braknie mi czasu na wszystko co chciałbym w życiu zrobić. Dzisiaj mi z  tego powodu smutno, ale za kilkadziesiąt lat będe wściekły.

 

Śmierć. Widać ją w oczach. Są  takie puste, bez blasku. Nawet jeśli pełne nadziei, to matowe. Płytkie. Mimo, że człowiek jest spokojny, wyciszony i pogodzony ze swoją śmiercią, to oczy są płaskie jak kartka papieru.

 

Zbliża się. I nie ma z nią żartów. Zadaje cios za ciosem. Powoli i systematycznie, tak żebyś dobrze zrozumiał, że nie masz szans. Nie ma się co wiercić i wyrywać. To tak trochę jak na fotelu u dentysty. Trzeba wytrzymać, bo po prostu trzeba. Cios za ciosem. Na własnych oczach zamieniasz się w proch. Doskonale funkcjonujący organizm, istota harmonii, geniusz przyrody, zaczyna się sypać. Wtedy dopiero widać, że to że żyliśmy to był w ogóle jakiś cud. To że żyjemy jest dziwne, nie to że umieramy. Człowiek jest jak mikrokosmos. Można urwać mu rękę, zrobić w nim dziurę na wylot - a on i tak będzie działać całkiem sprawnie. Najdelikatniejszy narząd, jakim jest ludzki mózg, jest zarazem najbardziej odporny na ubytki. Komórki nerwowe się nie regenerują, a on działa mimo że umierają na potęgę. Ale wystarczy zmienić tylko jedną stałą, a to wszystko się rozleci. Stałej Eulera nie zmienimy, ale jej ludzkie odpowiedniki już tak. Wystarczy maleńka zmiana i całe to misterne dzieło sztuki zapadnie się w sobie.

 

I nie ma tutaj nigdy supernovej. Wszystko zapada się w czarną dziórę.

 

Bać trzeba się nie śmierci, ale tego co ją poprzedza. Kiedy już podłoży ci po raz ostatni nogę, wtedy przekonasz się co to znaczy wieczność jeszcze za życia. Przekonasz się, co to brak nadziei.

 

Mózg zazwyczaj działa kilka minut bez tlenu. Ciekawe, czy wtedy, gdy krew przestaje krążyć w żyłach, coś się nam jeszcze będzie śniło? Może to jest właśnie piekło?

 

Śmierć czuć w powietrzu. Czuć ją, jej szarość. Jest od niej gęsto i lepko. Krąży nad tobą jak sęp nad przyszłą padliną. Czasem usiądzie na dogorywającym organiźmie i skubnie to tu, to tam. Bardzo rzadko używa kosy. Woli patrzeć i czekać. I skubać. Jest cierpliwa, zbyt cierpliwa. Jest cierpliwa dokładnie wtedy, kiedy chcielibyśmy by była porywcza. I na odwrót, kiedy chcemy, żeby jeszcze poczekała spokojnie, używa kosy.

 

Śmierć jest przeciwieństwem i zaprzeczeniem wszystkiego co znamy. Ona Jest Na Przekór. To czarna otchłań, wir w który wpadamy. Wir, który kręci się w obie strony na raz. I wciąga. A ty nie masz się czego uchwicić. Jesteś zawieszony w próżni. Wciąga cię coraz bardziej, miażdży i jednocześnie nie widać końca. Nie wiadomo jak jeszcze daleko i co jeszcze cię czeka przed końcem. I co jest za nim? A czy to takie istotne?

 

Może i istnieje sztuka umierania, ale nie ma w nim ani ziarna godności. Cud natury, genialny mechanizm, gnije za swego działania w pełnej świadomości. Nie ma w tym nic honorowego. Żadnej godności. To jest ostateczne upodlenie i upokorzenie dumnego człowieka. Nokaut wszystkiego co nazywamy człowieczeństwem.

 

Ale to dzieje się za życia. To nie śmierć jest temu wszystkiemu winna. To życie ustąpiło. I nie ma w tym odwrocie nic pięknego.

piątek, 11 lipca 2008

wtorek, 8 lipca 2008

oto USA



czasami wzbiera we mnie analogiczne odczucie w stosunku do naszego kraju. Oczywicie przerażają mnie nieco inne kwestie. Niestety jestem za glupi zeby wyrazić je w tak dosadny i precyzyjny sposób.

Pogoda w sobotę, cd...

No i padało..

piątek, 4 lipca 2008

Może nikt nie zauważy,

Że Pustka ssie Głodem czterdziestu dni
Nieskuszona, nie daje się nasycić.
Tęsknota Niewypłakana
Przytula i koi zimnym dotykiem.
Niewykrzyczana Złość
Uspokaja eksplozją harmonii.
Niespełnienie napełnia nadzieją,
Że lepsze jutro nastanie.
Dobrze że już noc i ciemno
i tylko gwiazdy patrzą...
Może nikt inny nie zauważy?

Antygrawitacja

Ktoś kiedyś wymyślił przyrząd wytwarzający pole antygrawitacyjne. Składał się on z kota oraz kromki chleba posmarowanej masłem po jednej stronie. Przywiązujemy kromkę do kociego grzbietu masłem do góry i wyrzucamy przez okno. Jak dobrze nam wiadomo, kot zawsze spada na 4 łapy, a kromka chleba masłem w dół, stąd miałby się wziąć efekt lewitowania. Wynalazek z niezrozumiałych dla mnie przyczyn pozostał w fazie projektowej. Mam jednak wrażenie, że pomysłodawca nie wziął pod uwagę tego, że ustrojstwo może po prostu spaść kantem...

Prognoza pogody na sobotę

onet.pl

 

Sobota, 05.07.2008

Nad ranem
02-08
clip_image001 16 °C clip_image002 1005 hPa clip_image003 clip_image00421 km/h clip_image003[1] 0.0 mm
2.0 mm
Przed południem
08-14
clip_image005 16 °C clip_image006 1011 hPa clip_image003[2] clip_image004[1]10 km/h clip_image002[1] 0.0 mm
6.1 mm
Po południu
14-20
clip_image005[1] 18 °C clip_image003[3] 1010 hPa clip_image002[2] clip_image004[2]28 km/h clip_image003[4] 0.0 mm
0.6 mm
Wieczorem
20-02
clip_image007 19 °C clip_image003[5] 1009 hPa clip_image002[3] clip_image00812 km/h clip_image002[4] 0.0 mm
1.5 mm

 

icm

Clipboard02

Wg onet.pl ma padać. Oni się zazwyczaj mylą. Wg. ICM ma nie padać, oni zazwyczaj się nie mylą. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na bezdeszczową sobotę.

piątek, 27 czerwca 2008

Polski słownik w Windows Live Writer

Wygląda na to, że mi działa. A przepis jest prosty jak drut. zapraszam tutaj. Mały hack - aż dziw bierze, że w M$ nikt nie wpadł na możliwość poszerzania dostępnych słowników po ludzku. Miłego blogowania pod czujnym okiem wbudowanego słownika.

niedziela, 22 czerwca 2008

Jak wziąć dzień wolny w korporacji

Tam gdzie pracuję, to niewątpliwie korporacja i z różnymi dziwnymi smaczkami można spotkać się na co dzień. Jeden z ciekawszych przykładów znajdziecie poniżej.

Otóż mamy coś, co nazywa się The Winning Environment Team. Jakiś zespół (w polskich realiach powinno się to to nazywać komisją), który ma dbać o to, co by nam się dobrze pracowało. w sensie jak jest za ciasno, jak jest hałas i takie tam pierdoły. No i ten zespół od czasu do czasu wysyła maila z poradami jak robić pewne rzeczy sprawniej i łatwiej. Nazywa się to to Work/Life Balance Tips. Firma bardzo dba o to, aby pracownicy potrafili utrzymać równowagę między życiem osobistym i pracą. Takie tere fere, ale muszę przyznać, że jak porównuję podejście mojej firmy z innymi, to w tym zakresie wypadamy naprawdę bardzo przyzwoicie. No ale do meritum.

Ostatnio wysłano maila, w którym opisano jak należy najlepiej przygotować się do urlopu. Super, nie? No raczej nie tak do końca. Zamieszcze może screeny, bo szkoda Was tekstem męczyć.

wlb1

wlb2

 

Plan chytry i genialny w swej przebiegłości. Mnie się już odechciało brać jakiekolwiek wolne. Prościej jest przyjść do pracy.

sobota, 21 czerwca 2008

Stało się

Zepsuła się nam pralka. I nie ma w tym bynajmniej nic dziwnego. Trzydziestotrzyletnia Candy odsłużyła swoje nie psując się ani razu - no za wyjątkiem tego ostatniego :). Dzisiaj gburowaci panowie przywieźli nam nowiutkiego Eletroluxa. MIeli go zamontować, co obejmuje: wniesienie (wwiezienie windą) i przykręcenie.

Tutaj mała uwaga: pralkę potrafi zamontować każdy głupi. Nawet kretyn, który na taką okazję nie zabierze ze sobą kluczy. Zawsze można przecież zapytać klienta, czy ma jakiś pożyczyć. Wniosek: następną pralkę podpinam samodzielnie. Nawet mam klucze.

Wracając do pralki, to maleństwo jest ładowane od góry, ma jakiś ciekłokrystaliczny wyświetlacz, na którym można ustalić temperaturę prania, czas prania oraz prędkość wirowania i pewnie Bóg wie co jeszcze.

 

Oczekiwany czas życia?

sprzedawca: No, z 5 lat pociągnie.

niefortunny "news"

Zastanawiam się, czy to tylko głupie niedopatrzenie, czy celowy zabieg żeby zwiększyć klikalność. Otóż na onecie, na pierwszej stronie widnieje taki oto link:

Zainteresowało mnie to i kliknąłem http://wiadomosci.onet.pl/1773873,11,item.html. Przeczytałem "newsa" i znalazłem tam takie zdanie:

Szef rządu nie uważa swojej wypowiedzi nt. brytyjskiego sędziego Howarda Webba za niefortunną

Daje się wyczuć pewien delikatny dysonans między treścią a nagłówkiem. Prawda? Widocznie nawet na poważnym portalu (a ostatnie wydarzenia opisane w poprzednich moich wpisach dołączają do tego również poważne gazety) można napisać byle pierdołę i zostanie to opublikowane.

środa, 18 czerwca 2008

kopernik w Nowym Jorku

niecodzienna aukcja:
Dzieło Kopernika z 1543 roku hitem w USA

To była aukcja, o jakiej marzą najwięksi kolekcjonerzy - wczoraj w Nowym Jorku emerytowany lekarz Richard Green wystawił na sprzedaż pierwsze wydanie dzieła Mikołaja Kopernika "O obrotach sfer niebieskich" z 1543 r. Za wydany w Norymberdze starodruk, jedno z najważniejszych dzieł w historii świata i wielki element polskiej spuścizny naukowej, anonimowy nabywca zapłacił 2,21 miliona dolarów - czytamy w "Dzienniku
$2 mln - oczywiście nie było na to stać naszego państwa, są to jakieś 4 mln zł, kupa forsy prawda? Dla porównania, ciekawe ile wynosi roczny budżet Muzeum Narodowego na zakup nowych eksponatów? 20 tys zł? Nie umiałem znaleźć dokładnych danych.

Ale, czy aby na pewno jest to aż taki wydatek? budżet IPN na 2008 opiewa na ... 100 mln zł; obecnie co po niektórzy walczą na śmierć i życie o to by zmniejszyć go o ... 20 mln zł. Co po inni-niektórzy wskazują, że przy tak niskim budżecie IPN nie będzie mógł pracować.

Aż samo ciśnie się na koniec języka: i dobrze, zostanie w kieszeni dodatkowe 80 mln złotych.

wtorek, 17 czerwca 2008

Leo! Why?

A ja wiem czemu:)

odpadliśmy z ME2008 bo naszemu najlepszemu zawodnikowi kazali stać na bramce!

piątek, 13 czerwca 2008

pieprzenie kotka za pomocą młotka...

...tyle można chyba powiedzieć o występie naszej reprezentacji na euro2008.

PS. żadne zwierze, a tym bardziej kot, nie ucierpiało podczas pisania tego posta.

... i politycy

Do serialu z czternastoletnią przyszłą mamą dołączyli się politycy SLD oferując możliwość dokonania aborcji za granicą. Wszystko publicznie. To kładzie ich na równi ze wzmiankowanym wcześniej xiędzem. Na pohybel!

środa, 11 czerwca 2008

Czternastolatka w ciąży, xiądz i dziennikarze...

... czyli oto polska właśnie..

Zapewne dotarła do was wieść o pewnej czternastoletniej dziewczynce (potrzeby mediów dostała pseudonim artystyczny Agata), która zaszła w ciążę. Tylko tyle można w sumie o sprawie pewnego napisać, bo dalej dzieją się rzeczy niestworzone.

Onet.pl za Wyborczą powtórzył historię czternastolatki, która to podobno została zgwałcona i chciała legalnie usunąć ciążę. W ślad za nią ruszył ponoć jakiś xiądz (celowo pisownia staropolska, toć ksiądz to być nie mógł) z bandą staruszek (słuchaczek Radia Ma Ryja) wcielających się w role współczesnych krzyżowców. Cała banda miała prześladować dziewczynkę, by nie dopuścić do zabiegu. Gdy pojawili się w szpitalu za dziewczynką "rozpętało się piekło" - jak to fachowo oceniła anonimowa pracownica szpitala. Do tej pory nie wykonano zabiegu bo dziewczynkę "zaszczuto".

No nóż się w kieszeni otwiera, nie?

Ale, ale, ale! Dzień później Trójka za Rzeczpospolitą podaje newsa jakoby dziewczynka wcale nie została zgwałcona, że ojciec jest znany i że ona to dziecko chce urodzić. Dalej dowiadujemy się, że matka dziewczynki ją nakłaniała do aborcji i stąd wziął się xiądz ze świtą. Chcieli pomóc Agacie i ją wesprzeć.

Jak już pisałem, jedyne co jest wspólne w obu historyjkach to czternastolatka w ciąży i xiądz z zastępem krzyżowców. I tak, obie gazety piszą o tej samej Agacie. I teraz mam pytanie, czy tylko mi coś tu nie gra? Bo chyba jednak jest delikatna różnica między gwałtem, a wpadką? Czy tylko ja ją widzę? I jest chyba drobna różnica między tym, czy dziewczynka chce aborcji, czy nie?

A za to dzisiaj na onet.pl można było przez jakiś czas przeczytać news jakoby nastolatka zmieniła zdanie i jednak chciała urodzić to dziecko. Teraz można znaleźć jakiś dłuższy elaborat (już nie miałem siły się przez niego przebijać) zatytułowany w deseń: SLD chce zaskarżyć xiędza. Po drodze zdążyłem przeczytać tylko, że to już nie jeden xiądz, ale dwaj xięża i że te mohery to były aktywistki prolife czy czegoś takiego...

Miejmy nadzieje, że media ustalą wreszcie wspólną wersję... dodatkowo mam nadzieje, że to rzeczywiście nie był gwałt, tylko wpadka i że rodzice pomogą dziewczynce wychować dziecko.

Niepokoi mnie tylko ten xiądz. To że chamsko wtrąca się w życie innych ludzi to jedna rzecz. Ale skądś się o tym musiał dowiedzieć, a lekarz który zdradził tajemnice lekarską powinien zostać ubiczowany publicznie. Z resztą każdy nagłaśniający sprawy tak prywatne i osobiste powinien tak skończyć.

poniedziałek, 9 czerwca 2008

dziwny jest ten świat

Niemcy wygrywają z Polską dzięki bramkom Podolskiego, a Kubica wygrywa wyścig F1 w niemieckim bolidzie. Strasznie to zagmatwane i smutno robi się chyba przede wszystkim dlatego, że wielu polaków byłoby gotowych wymienić sukces Kubicy za remis z Niemcami... Chociaż, może się mylę?

sobota, 7 czerwca 2008

krótki kurs łaciny

fragmenty wybrane stąd

homo sapiens - astmatyk
persona grata - stare pudło
ex cathedra - ruiny świątyni
pater noster - ojciec, odejdź od steru! [żeglarskie]
collegium maximum - 5000 złotych
Virgo intacta - nietaktowna dziewica

Dzień Sądu

To niesamowite. Jakiś czas temu stwierdziłem, że wszystkie genialne albumy już raczej odkryłem i jedyne co, to mogę wyszukiwać perełki we współczesnych wydaniach. Może i było to dość śmiałe stwierdzenie, ale przegląd lat 70' wykonałem wraz z moim bratem i eXem (niezależnie) raczej solidnie. Raczej przeciętne lata 80' (oczywiście z małymi, cudownymi wyjątkami jak choćby Marillion) nie oferują wielu atrakcji. Przebudzenie rocka progresywnego z lat 90' mam opanowane chyba lepiej niż eX i mój brat (oczywiście osobno). Moje przekonanie potwierdziła płyta odkryta u Przema: Celldweller, ta sama nazwa albumu co wykonawca.. wykonawca.. amerykański, z Detroit. Płyta, którą śmiało mogę nazwać współczesnym Tubullar Bells, ale o tym kiedy indziej. Innym potwierdzeniem tej teorii było odkrycie Coheed And Cambria i ichniejszego "No World For Tomorrow". Tak samo jak seria innych fajnych płyt, typu "Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków" COMY, czy "Contagion" Areny.

No, a niesamowite jest to, że właśnie ODKRYŁEM pewną perełkę z lat 90'. Oczywiście nie samodzielnie, po prostu przy rozmowie o muzyce oznajmiłem bratu, że w tym momencie interesuję się mocniej ciekawymi kobiecymi wokalami. Oznajmił, że zna tylko dwa takie.

-No tak: Sinéad O'Connor z jej pierwszą płytą (The Lion And The Cobra) i Renaissance

-To w takim razie znam trzy.

-(krótka chwila zastanowienia) No i jeszcze Enya.

-No to cztery.

-(dłuższa chwila zastanowienia, podczas której staram się przypomnieć albumy na których śpiewa kobieta i oboje z bratem je znamy) Kate Bush

-Pięć

-No to zostaje jeszcze jedna kobieta.. Co masz na myśli?

-Devil Doll "Dies Irae"

-?!?!?!

Czterdziestosześciominutowa suita z orkiestrą symfoniczną. Dzieło monumentalne, diesiraedemoniczne, uduchowione, przepełnione poezją, arytmicznym wokalem, licznymi przejściami, energią muzyki rockowej i majestatem instrumentów klasycznych.. Wygląda na to, że zacząłem poznawać ten zespół od ich największego dzieła. Arcydzieła. Album pochodzi z roku 1996, ma dwanaście lat i można po nim, za przeproszeniem, grzebać miesiącami! Mnogość muzycznych nawiązań, cytatów, tajemniczej poezji, jest nie do ogarnięcia. Po takim albumie nie wypada nagrać już nic więcej.

Muzyczny, majestatyczny, pełen sprzecznych emocji koszmar...

środa, 4 czerwca 2008

;)

bywam genialny -
- ale tylko wtedy, kiedy właśnie zdaje sobie sprawę z własnej głupoty

wtorek, 3 czerwca 2008

indiana jones #2

Ponieważ sam się wrobiłem w część 2, to teraz krótko.

Film zabawny, wciągający, pełen spodziewanych aczkolwiek zaskakujących :) zwrotów akcji. Film przygodowy z jajem :) Dokładnie tak jak to powinno być w tym wypadku. Polecam, chociaż może nie koniecznie na dużym ekranie.

sobota, 31 maja 2008

indiana jones #1

przeżyć eksplozje nuklearną w lodówce: bezcenne
c.d.n.

wtorek, 27 maja 2008

narzedzie szatana...

...istne, doprawdy.

Nie potrafię wypowiedzieć ile nerwów kosztowało mnie i Beatkę powciskanie kilku zdjęć do Worda. Nie da się opisać totalnej bezużyteczności tego narzędzia w sytuacjach nieco bardziej skomplikowanych niż proste wstawianie tekstu. Jedyne co chcieliśmy zrobić, to między 130 stron tekstu wkleić kilka obrazków. Po 7 godzinach osiągnęliśmy mierny efekt, który rozsypał się jak tylko dopisało się trochę tekstu. Słowem: porażka. Zostaliśmy przy formie: tekst osobno, obrazki osobno. Jak na razie działa. Ni wspomnę już jakich karkołomnych wyczynów wymaga obrócenie jednej strony do pozycji landscape.

Następnego dnia w pracy w 4 osoby (czterech informatyków!) ślęczeliśmy nad tym samym narzędziem. Tym razem chciałem wstawić 3 obrazki do dokumentacji technicznej (4 strony). Po 15 minutach otrzymaliśmy jako taki efekt z przykazaniem: nie dotykać.

PS. niech mi ktoś na litość powie jak wyłączy skróty klawiaturowe w tym okienku, w którym właśnie wpisuje tego posta bo mnie krew zalewa.

nie mogę napisać s' bo mi zapisuje posta
nie mogę napisać eu bo mi wciska



PS2 aha... w trybie wysywig działa prawidłowo.. ciekawe...

piątek, 23 maja 2008

sukces?

nie ma czegoś takiego

chodzi po prostu o to, żeby ponieść jak najmniej dotkliwą porażkę...

czwartek, 22 maja 2008

korporacja

-kim jesteś?
-jestem informatykiem
-a co robisz jako informatyk?
-patrze na pasek postępu

do tego już trochę oklepanego dialogu mógłbym po wczorajszym dniu dodać ten:

-kim jesteś?
-informatykiem
-a co robisz jako informatyk?
-marnuje czas na wykonywanie bezsensownych poleceń
-ojej, to nie brzmi dobrze, i co to będzie?
-chce zostać menadżerem
-i co wtedy będziesz robił?
-będę marnował czas informatyków

piątek, 16 maja 2008

coś dla pań

dawno mnie nie było.. powracam z małym co nie co dla pań :)

czwartek, 1 maja 2008

Dziękuje Ci Piotrze!

dziękuje za info o IE7pro... za to, ze IE działa tak jak opera, z tym ze wszędzie i lepiej.

IE7 z pro:

zakładki
sprawdzanie pisowni w formularzach
gesty myszy
strona startowa z ulubionymi stronami
wyszukiwanie po stronie w status barze
menadżer pobierania

i chyba wszystko to, co było w operze a czego brakowało mi w ie. Wreszcie jest normalnie :)

żebym jeszcze wiedział jak zrobić, żeby naciskając prawy alt+l dostać literkę ł a nie

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

I wszystko jasne


Strefy erogenne kobiety zajmują aż 15% powierzchni jej ciała, u mężczyzn stanowią zaledwie 3%.


Tak samo jak wszyscy dobrze wiemy gdzie jest to 3%, tak wszyscy zachodzimy w głowe, gdzie kobiety schowały to swoje 15%... Statystycznie powinno być łatwiej trafić w 15% powierzchni ciała niż w 3%... to taki mały przykład na to, ze matematyka nie ma nic wspólnego z kobietami, przynajmniej nie ta, którą uczą nas w szkołach...

;)

Eskimos przynosi telewizor do serwisu napraw:
- Co się dzieje?
- Śnieży.

piątek, 18 kwietnia 2008

przychodzi taki moment...

..gdy dostajesz kolejnego kretyńskiego maila w pracy, albo z jednej strony jesteś atakowany wyrażeniem "Urgent Issue" a z drugiej "Very Critical Problem", że coś przekracza jakąś granicę i myślę sobie, ze powinienem założyc firme, sam nią (sobą) zarządzać, robić to jak należy. Pytanm się, czemu tak nie zrobie, mam przecież możliwości, żeby zabrać się za niewielki biznes w oprogramowaniu i potem go rozwijać. Stac mnie chyba na to.

I wtedy przychodzi inny moment, w którym zaczynam kłaść nacisk na to "chyba", przypominam sobie, że potrzebuje stałego i pewnego źródła dochodu..

i że pozostaje się tak ohydnie i obrzydliwie sprzedawać..

potem przychodzi następny moment, kiedy jeden urgent issue rozwiązujesz jednym mailem, pisząc w nim, że to jest błąd klienta a nie aplikacji i ma robić tak i tak, a nie tak i tak, a drugi critical problem jest odsuwany w blizej nieokresloną przyszłość (więc chyba nie taki critical).

I wtedy myśle sobie, że to chyba jedak tylko kwestia przyzwyczajenia..

ale być może, jak tylko sie obronie zacznę coś pisać komercyjnie.. a być może nie.

czwartek, 17 kwietnia 2008

vista: poprawka 2

oki, moje problemy z winampem rozwiązała opcja "uruchom jako administrator".

W windwos vista mimo, że jestes userem będącym w grupie administratorów, to niektóre operacje musisz po prostu zatwierdzić, klkając: "tak zrobiłem to ja, swiadomie, pozwól mi prosze". Jest to w pewnym sensie upierdliwe, ale w zasadzie nie różni sie niczym od polecenia sudo z ubuntu. Cecha być może denerwująca, ale jak dla mnie wielce pożądana.

Problemu total commandera to nie rozwiązało. Jak pisałem jest to problem kompatybilności wstecz z oprogramowaniem 16-bitowym.

Co do zajętości dysku po instalacji to:

cóż, jednym winowajcą był plik do hibernacji. Oczywiscie zajmuje on na dysku mniej więcej tyle ile sie ma ramu. U mnie było to 4GB. To Raz.

Dwa: innym winowajcą takiej a nie innej zajętości dysku (20GB zajmuje czysta instalacja!) jest folder WinSxS, czyli windows side by side. Został on stworzony juz w windows ME i mial na celu zwalczenie czegoś, co sie zwało Dll Hell. Piekiełko dllkowe :)

problem polegał na kompatybilności przeróżnych wersji różnych bibliotek. Stworzono więc miejsce, gdzie przecowywane są wszystkie znane wersje podstawowych bibliotek. W windowsie xp folder ten miał rozmiar 20 MB. W wiście jest to.. 5GB.. zadbano o bardzo dużą ilość wersji dużej ilości bibliotek. Pierwsza reakcja to będzie szczere zdziwienie zmieszane z niedowierzaniem. Ale jak ktoś się troche zna na oprogramowaniu i dynamicznie linkowanych bibliotekach, to zna czeluście tego piekła. 5 GB zamyka jego wrota dość solidną kłódką. Raczej dobrze.

Tak więc skompletowalismy 9 GB (plik hibernacyjny i winsxs). winsxs byl w xp po prostu mniejszy a ramu na xp tez mialem mniej, albo hibernacje wylaczona. Xp potrzebuje ok 2GB miejsca na dysku, z wistą odejmujac powyzsze dwa elementy zeszlismy do 10GB. Wciaz duzo wiecej, ale nalezy miec nadzieje ze ta roznica jest rowniez w miare uzasadniona (np. zastanawia mnie ile miejsca zajmuje aero - mówiłem już, że jest sliczne? :) )

do tego do visty dochodzi sidebar (coś porownywalnego z paskiem google desktop, ale bez wyszukiwania, niestety), na którym mozna sobie poumieszczac rozne przydatne widgety..

konsola do zarzadzania partycjami nareszcie obsluguje zmiene ich rozmiaru, nie trzebapartition magica! (program diskpart)

dużo bardziej ergonomiczne menu start, z wyszukiwaniem (takie google po drzewku menu oraz katalogach systemówych)

i pare innych małych przyjemnych ficzerów.

środa, 16 kwietnia 2008

poprawka

dobra, sam TC dziala poprawnie, gorzej jest z wersja TC powerpack. Ta sie krzaczy.

dlaczego nie chcesz wymienić xp na vistę

Jesli nie wiesz, to zaraz się dowiesz. Szybkie info, co nie działa:

brak wsparcia dla aplikacji 16-bitowych->w rezultacie totalcmd nie wyświetla ikonek na swoim toolbarze (niech żyje 16 bitowe delphi), wersje 6.54a i 7.02a

winamp się cos krzaczy podobno w kilku miejscach. Mnie osobiście dotknelo resetowanie sie co jakis czas media library.. wersja 5.531

konnekta musialem zainstalowac w innym katalogu niz program files. Vista monitoruje wrazliwe miejsca i nie pozwala kazdemu programowi od tak sobie grzebac gdzie chce (o tym dalej w plusach). Programisci z onetu beda musieli po prostu nauczyc sie korzystania z folderu ustawien uzyszkodnika zamiast walic wszystko w katalogu instalacyjnym.

Według mnie to sa minimalne niedogodności, które niebawem zostaną rozwiązane. Nie ma co płakać.

System jest szalenie zasobożerny. Ponad 1 GB RAM zajęte z kilkoma programami uruchomionymi. Pewnie to wina aero (które swoją droga wygląda ślicznie, ale to w nastepnym wpisie (wpisach, gdzie dowiesz się czemu chciałbyś zainstalować vistę)). Zajmuje chorą ilość miejsca na dysku. Świeża instalacja ponad 20GB... ale ze obecnie mozna kupic juz dyski o pojemnosci 1TB to chyba nie jest az takie straszne?

więc takie NO-GO: jeśli masz już xp, ktore sobie spokojnie dziala na Twoim sprzecie: zostan przy nim. Poczekaj az wszystkie standardowe narzedzia beda wspierac vistę,a najlepiej az zupgradujesz kompa. Wedlug mnie 2 GB to na viste moze byc malo. Ram jest teraz tani jak barszcz. Wiec to tez nie problem. Problem jest taki, ze vista nadaje sie wylacznie do nowych komputerow. I bron Boże na laptopa. One i bez visty są wystarczająco słabe.

Wszystko pisze oczywiście z punktu widzenia uzyszkodnika, ktory jest programistą, a to oznacza szaloną ilość zasobożernych aplikacji działających w tle (no nie szaloną, ale jakis serwer bazy danych się od czasu do zcasu trafi).

Vista nadaje sie jako system na nowy sprzet stacjonarny.

wtorek, 15 kwietnia 2008

I po spektaklu

Zapowiedziałem, to czuje się dłużny recenzje.

No i było poważnie i ambitnie. Ale co najwazniejsze było ciekawie. Obawiałem się troche konfrontacji ze współczesnym teatrem. W moich oczach zbyt przypomina szeroko rozumianą "sztukę współczesną", która (powiedzmy sobie szczerze) najczęściej ma więcej wspólnego z małpami wykonującymi losowe czynności (włączając w to rzucanie kupy w ludzi po drugiej stronie krat - hobby małp w krakowskim zoo) niż z antycznym katharsis.

Groteska do tej pory znana mi była raczej z kukiełek i bajkowych przedstawień dla dzieci. Ani troche nie kojarzyłem jej z czymś poważnym.

Snena dla dorosłych. Trzeba wyjść na ostatnie, czwarte piętro. Naszym oczom ukazuje się małe pomieszczenie (naprawde małe jak na sale teatralną; metrażowo coś koło auli w VLO, tylko bardziej kwadratowa). Układ sali to chyba z sześć rzędów ułożone w 2/3 okręgu zamkniętego sceną. Jest kameralnie. Sama sala ma już w sobie pewien klimat. Aktorzy zadbali o to, zeby go nie zmącić.

Sztuka nie jest długa. Odgrywana jest bez przerwy. Jakieś 1,5 godziny, może mniej. I naprawde ma coś w sobie. Nie jest to po raz 10 odgrzewany kotlet. Nie jest to również szalona, zupełnie nowa interpretacja. Propozycja opiera się solidnie na tym co utkał Sofokles wnosząc w ten oklepany temat sporo świeżości.

Nie pamiętam dokładnie jak omawiano "Antygonę" w szkole, ale przypominam sobie, że dawano ją za przykład tragedii greckiej. Antygona była postacią tragiczną, dla której każdy wybór oznaczał śmierć: bądź to ziemską, bądź to przed bogami.

Sztuka którą oglądnąłem odwraca troche tą sytuacje. Zamazany jest nieco tragizm Antygony. Jest on tak jakby bardzo oczywisty i nie porusza widza za nadto. Sztuka jednak uchwytuje drugą tragedię, która rozgrywa się jednocześnie. Kreon jest również postacia tragiczną, gdyż stoi on przed dylematem, z którego nie ma dobrego wyjścia (z jego punktu widzenia, ma sie rozumieć). Dla nas współczesnych oczywista jest wyższość miłości do rodziny nad piastowany urząd i dobro kraju. Dramat kreona polega na tym, że jest bardziej królem niż ojcem, za co potem spotyka go srogie nieszczeście, a nam pozostawia pewną refleksje.

Spektakl skromny, interesujący, trzymający klimat i godny polecenia.

PS. nie wiem ile kosztują bilety. Miałem na to zaproszenia, ale z tego co widze na stronie, ceny kształtują się na poziomie 20-25 złotych. Wg. mnie warto.

sobota, 12 kwietnia 2008

Dla przeciwwagi


Wiele na świecie potęg jest.
Lecz nie ma większej nad człowieka
On, choćby huczał wokół sztorm,
Przepływa sine morze.
Pewnie sterując statkiem swym
pośród wzburzonych fal.
Wynalazł mowę, myśli skrzydła dał.
Wprowadził w życie ład i prawo.
Lecz chociaż śmiało patrzy w wiek daleki,
chociaż wynalazł leki na choroby,
śmierci wyjść nigdy nie zdoła.






Po kataklizmach zbieramy się na naszej agorze. Tak jest od dawna – od tak dawna, że ktoś powiedział: „Od Sofoklesa”. Uczymy się oddychać nową chemisferą. Dźwigamy ciężar powiek, dławimy słowa w ściśniętych wzruszeniem przełykach, miażdżymy palce, by dodać otuchy tym, co za nas ogłoszą znowu swoje pyszne „Nie!”. Mimo nieprzeliczonych porażek wciąż odprawiamy ten rytuał, bo tak nam nakazuje daimonion – duch, który mówi: „Jak Dionizos powstaniecie z martwych, a wasza wspólnota, ten drżący chór starców, mimo wszystko, ocaleje”.
Bogdan Ciosek

***

Dzisiaj o 19.00 w Teatrze Groteska. Zapowiada się poważnie i ambitnie. Zobaczymy.

czwartek, 10 kwietnia 2008

pop

ilość postów w dniu dziesiejszym (i ostattnich) wskazuje, że powinienem robić coś, na co absolutnie nie mam ochoty. Tak więc, jak to sie mówi, ojej, było takie mądre słowo... no nie ważne; tak więc brak chcenia przelewa sie na ilość wpisów tutaj. A co ja to chciałem.. a właśnie, popatrzcie na to..

http://muzyka.onet.pl/0,1727300,newsy.html

znaczy tam jest teledysk.. wydawało mi się, że ich3 to kicz.. ale tutaj.. hmmm... pop (ewidentny, z resztą podpisany w nagłówku) a do tego.. a jakże punk/emo i głosik a la Brytney; 

lalka, trumna, trampki i prawie rock'n'roll - ciekawe czy te 4 akordy zarobiły milion?

ps. az sie nowy tag stworzyl.... ech..

Czy istnieje zło?

http://wiadomosci.onet.pl/1727475,11,item.html

po pewnym szperaniu można stwierdzić, że teoretycznie wykroczyły przeciw 5 przykazaniu. Taka jest jego interpretacja KKK o ile mi wiadomo. 5 - wszelka krzywda. 

Z drugiej strony żeby to raz KK się mylił w różnych kwestiach (że choćby można nadmienić sprawę sekcji zwłok; kiedyś to da Vinci w największej tajemnicy "bezcześcił" ludzkie zwłoki. Kościół zapewne wyklął by go: wszakże to już raczej nie były czasy namiętnie płonących stosów; pchnął medycyne jakieś 100 lat do przodu) . 

Jedyną ostoją katolika jest dekalog i przykazanie miłości. Ale pierwsze jak by niekompletne a drugie niedookreślone.

Zmieniają się czasy, zmienia się interpretacja, zmieniają się prawa. Zmieniają się grzesznicy i grzechy. A przecież podobno wszyscy jesteśmy równi przed Bogiem? Więc w która stronę Bóg będzie równał? W górę? W dół? A może ustali granice gdzieś pośrodku? A może właśnie tak działa czyściec? Dusze czekają tam, aż ich grzechy przestaną być grzechami na ziemi. Wtedy są już wolne. A Sąd Ostateczny nastanie, kiedy to już na ziemi nie będzie żadnego grzechu. Czyściec będzie niepotrzebny, niebo zapełnione, a w piekle pustawo i jakiś niesmak pozozstanie.

środa, 9 kwietnia 2008

Good news is no news.

Zdecydowanie, dobra wiadomość to brak wiadomości. Lubie jak skrzynka pocztowa jest pusta. Z drugiej strony, zapowiada to jedynie tyle, że lawina której się spodziewam rozłoży się dużo mniej łagodnie. Ale póki skrzynka pusta, puty spokój i cisza.

W sumie.. czytelnicy tego bloga, mogą potraktować to w ten sam sposób :) brak postów nie jest taki zły..

no i jutro ide kupić sobie nowego przyjaciela, taki mam przynajmniej plan. Oczywiście zawsze może mnie ktoś zadźgać na skrzyżowaniu (http://krakow.naszemiasto.pl/wydarzenia/839078.html), albo może braknąć prądu (http://wiadomosci.onet.pl/1725515,11,1,1,item.html).

w tej całej niedorzeczności trzeba nauczyć się żyć z dnia na dzień, bo szkoda życia na pierdoły, a z drugiej strony podejmować decyzje na 30 lat w oparciu o informacje zebrane w kilka miesięcy.

a Piotr Rogucki skomentował to już kiedyś celująco:


PROROCY PORZYGALI SIĘ I ŚPIĄ
POECI UMIERAJĄ W GROBACH STROF
ANIOŁY ŚMIERDZĄ POTEM, ŻRĄ KIEŁBASĘ
MAJĄ W DUPIE ŻYWYCH
ZGINĘŁA W NIEPOKOJU WIELKICH MIAST
OSNUTA HURAGANEM DURNYCH SPRAW
MALEŃKA TAJEMNICA - BYCIA W CISZY
LUB PO PROSTU BYCIA

GINIE NADZIEJA I MOC
ROŚNIE APETYT NA ZŁO
ZWYCIĘŻĄ CI, CO NIENAWIŚCIĄ SILNI
SZYDZĄ Z INNYCH
NAD MIASTEM WYRÓSŁ JAK KRZYK
I ZAMKNĄŁ DROGĘ DO GWIAZD
OGROMNY WSTYD I STRACH PRZED CISZĄ
ETERYCZNĄ

MIMO ŻE ZGUBIŁEM SIĘ
MIMO ŻE ZABRNĄŁEM W MROK
WYMIESZAŁEM Z BŁOTEM KREW
OCALEJĘ MIMO TO
TRZEBA UPRZYTOMNIĆ SOBIE ŻE
NAWET KIEDY WSZYSTKO STRACI SENS
ZNAJDZIESZ PRZESTRZEŃ GDZIE
WIELKA WIARA TŁUMI LĘK

I JEŻELI TAK MA BYĆ, ŻE POMIMO WSZYSTKO
JA WYDOSTANĘ SIĘ
TO CHYBA WARTO
WIERZYĆ

MIMO ŻE...



...cisza...