piątek, 18 kwietnia 2008

przychodzi taki moment...

..gdy dostajesz kolejnego kretyńskiego maila w pracy, albo z jednej strony jesteś atakowany wyrażeniem "Urgent Issue" a z drugiej "Very Critical Problem", że coś przekracza jakąś granicę i myślę sobie, ze powinienem założyc firme, sam nią (sobą) zarządzać, robić to jak należy. Pytanm się, czemu tak nie zrobie, mam przecież możliwości, żeby zabrać się za niewielki biznes w oprogramowaniu i potem go rozwijać. Stac mnie chyba na to.

I wtedy przychodzi inny moment, w którym zaczynam kłaść nacisk na to "chyba", przypominam sobie, że potrzebuje stałego i pewnego źródła dochodu..

i że pozostaje się tak ohydnie i obrzydliwie sprzedawać..

potem przychodzi następny moment, kiedy jeden urgent issue rozwiązujesz jednym mailem, pisząc w nim, że to jest błąd klienta a nie aplikacji i ma robić tak i tak, a nie tak i tak, a drugi critical problem jest odsuwany w blizej nieokresloną przyszłość (więc chyba nie taki critical).

I wtedy myśle sobie, że to chyba jedak tylko kwestia przyzwyczajenia..

ale być może, jak tylko sie obronie zacznę coś pisać komercyjnie.. a być może nie.

Brak komentarzy: