wtorek, 15 kwietnia 2008

I po spektaklu

Zapowiedziałem, to czuje się dłużny recenzje.

No i było poważnie i ambitnie. Ale co najwazniejsze było ciekawie. Obawiałem się troche konfrontacji ze współczesnym teatrem. W moich oczach zbyt przypomina szeroko rozumianą "sztukę współczesną", która (powiedzmy sobie szczerze) najczęściej ma więcej wspólnego z małpami wykonującymi losowe czynności (włączając w to rzucanie kupy w ludzi po drugiej stronie krat - hobby małp w krakowskim zoo) niż z antycznym katharsis.

Groteska do tej pory znana mi była raczej z kukiełek i bajkowych przedstawień dla dzieci. Ani troche nie kojarzyłem jej z czymś poważnym.

Snena dla dorosłych. Trzeba wyjść na ostatnie, czwarte piętro. Naszym oczom ukazuje się małe pomieszczenie (naprawde małe jak na sale teatralną; metrażowo coś koło auli w VLO, tylko bardziej kwadratowa). Układ sali to chyba z sześć rzędów ułożone w 2/3 okręgu zamkniętego sceną. Jest kameralnie. Sama sala ma już w sobie pewien klimat. Aktorzy zadbali o to, zeby go nie zmącić.

Sztuka nie jest długa. Odgrywana jest bez przerwy. Jakieś 1,5 godziny, może mniej. I naprawde ma coś w sobie. Nie jest to po raz 10 odgrzewany kotlet. Nie jest to również szalona, zupełnie nowa interpretacja. Propozycja opiera się solidnie na tym co utkał Sofokles wnosząc w ten oklepany temat sporo świeżości.

Nie pamiętam dokładnie jak omawiano "Antygonę" w szkole, ale przypominam sobie, że dawano ją za przykład tragedii greckiej. Antygona była postacią tragiczną, dla której każdy wybór oznaczał śmierć: bądź to ziemską, bądź to przed bogami.

Sztuka którą oglądnąłem odwraca troche tą sytuacje. Zamazany jest nieco tragizm Antygony. Jest on tak jakby bardzo oczywisty i nie porusza widza za nadto. Sztuka jednak uchwytuje drugą tragedię, która rozgrywa się jednocześnie. Kreon jest również postacia tragiczną, gdyż stoi on przed dylematem, z którego nie ma dobrego wyjścia (z jego punktu widzenia, ma sie rozumieć). Dla nas współczesnych oczywista jest wyższość miłości do rodziny nad piastowany urząd i dobro kraju. Dramat kreona polega na tym, że jest bardziej królem niż ojcem, za co potem spotyka go srogie nieszczeście, a nam pozostawia pewną refleksje.

Spektakl skromny, interesujący, trzymający klimat i godny polecenia.

PS. nie wiem ile kosztują bilety. Miałem na to zaproszenia, ale z tego co widze na stronie, ceny kształtują się na poziomie 20-25 złotych. Wg. mnie warto.

Brak komentarzy: