no i stało się.. kiedyś musiało. Jeszcze wczoraj wieczorempisałem posta, w którym zjedżałem jakiegoś matoła z tygodnika komputerowego, który zasłużył na Zuotą trzciąkę i komp mi sie powiesił. Robił to od jakiegoś czasu i mimo dociekań nie udało mi sie temu zaradzić. Coś ze sprzętem w każdym razie. No i dzisiaj po przyjściu z pracy już biedaczysko nie wstało. Trzeba więc sprawić sobie nowe przedłużenie własnego ego: coś w rejonie core 2 duo 2x3gh, 500 MB SATA (o zgrozo, są dyski o pojemności TB - "ale przecież tak dużego dysku nigdy nie zapełnie"), zdaje się, że z grafiki będzie GF 8800 GT - raz w zyciu sobie deczko porzadniejsza grafike kupie, do tego jakaś płyta główna, jakaś obudowa, 2GB ramu (4GB WinXP nie obsługuje a visty nie chce - 120 zł za kość 2GB ram to coś niesamowitego; prawie jak pójść do sklepu i za 100 zł kupić wygrywający kupon na dużego lotka), jakaś nagrywarka DVD (niecałe 100zł - nagrywarke CD kupowałem kiedyś za 400 zł!)... i będzie fajnie..
teraz jednak nie mam połowy rzeczy z których korzystałem na co dzień po przyjściu z pracy.. poczta, komunikator, hasla w rozne miejsca.. klucz prywatny do zalogowania sie w fortis banku na swoje konto (shit!)
normalnie jak by mi ręce urwało..
i to nie jest uzaleznienie od kompa, bo ja go zaraz normalnie wyłącze i pojde coś czytać.
PS.
no i muzyki nie mam jak słuchać, bo wiezaża (napisałem wieza przez rz przed chiwlą) była przypięta - a jakże - do komputera, a cd juz dawno przestala odtwarzac..
normalnie jak bez rak..
shit.
PS. no i sprawdzanie pisaowni sie cos popieprzylo, wiec idą byki jak stąd do Cincinati w świat. A co mi tam.
piątek, 28 marca 2008
mała apokalipsa
Etykiety:
komputery,
osobiste dramaty
Naskrobał xavex o 20:52
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz