wiem, wiem, zarzekałem sie kiedyś że nie będzie tu nic osobistego… no cóż, najwyraźniej przysięgi są po to, żeby je łamać.. no więc…
Naprawdę rzadko zdarzają mi się dni, które mogę z takim zdecydowaniem określić jako.. naprawdę fajne;)
zaczęło się porannym bieganiem, o ile godzina 11 to jeszcze rano.. biegłem sobie standardowe 10km ode mnie, przez osiedle Podwawelskie, hotel forum, do mostu Kotlarskiego, przez niego, kolo galerii Kazimierz, i z powrotem do domu. Gdzieś na 6 km, na wysokości galerii poczułem na twarzy delikatną bryzę.. taką wilgoć nadmuchiwaną przesz wiatr, popatrzyłem w górę, a tam chmurzysko.. myślę sobie, że znowu mnie zleje… i rzeczywiście, zaczęło padać. Taki miły ciepły deszczyk. Bardzo orzeźwiający, bo już nieco zmęczony byłem. Wkrótce cały chodnik był już mokry, ja na szczęście tylko w części. Za jakiś kilometr przestało padać. Chodnik był zupełnie suchy a mnie suszyło już słoneczko;) naprawdę, rewelacyjne uczucie! :) nakręciło mnie na cały dzień.
Potem, jak wróciłem, zebrałem się do galerii krakowskiej. Tam kupiłem 3 książki:)
- Okręt
- Diune, Rebis wydał Boga imperatora (naprawdę pięknie wydana seria!)
- Mechaniczną pomarańczę:)- na nią ostrzę sobie zęby:) tylko skończę Pratchetta…
wróciłem na obiad, a po obiedzie wybrałem sie do Decathlonu.. a tam kupiłem sobie pulsomierz:) żeby biegać efektywniej;) skoczyłem przy okazji do Carrefoura i kupiłem sobie 2xżywe i staropramena.. właśnie idę po drugie żywe…
no i ten artykuł, nie pozostawiający ŻADNYCH wątpliwości;)
Pracownicy IT są najlepszymi kochankami
to był naprawdę fajny dzień:)