Chciałem przedstawić humor sytuacyjny, ale należy Wam się wcześniej drobne wprowadzenie do kultury amerykańskiej. Otóż amerykanie maja w zwyczaju używać "how are you?" jako formy grzecznościowej na powitanie. Do klasyków przeszły już dialogi, kiedy to Polacy nie do końca obeznani z amerykańską kulturą, w odpowiedzi zaczynali narzekać na rząd, podatki, ceny żywności, benzyny i stan zdrowia swój i bliskich, podczas gdy Amerykanin oczekiwał krótkiego "I'm fine, thanks. And how are you?", po czym odpowiedział by "I'm Ok" i mógł by swobodnie zacząć temat, jaki miał na mysli pytając nas jak się mamy. W mojej firmie amerykanów mamy na co dzień, wiec takich "gaf" juz nikt raczej nie popełnia. Natomiast dzisiaj na korytarzu spotkałem jednego kolesia, który jest u nas chyba juz z miesiąc. Rozmowa wyglądała tak:
Ja: Hi!
On: Cześć!
Ja: How r u?
On: Oh.. tak sobie.. a ty?
zostałem wmurowany
Tylko miesiąc, a nasi zrobili mu już cos takiego :)
Za kolejny miesiąc pewnie nauczą go narzekac na pogode.
czwartek, 24 stycznia 2008
zaraźliwa polskość
Etykiety:
ogolne
Naskrobał xavex o 21:51
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
ja bym nie zwalał tego tylko na amerykanów - takie zdawkowe pytania bez zainteresowania odpowiedzią są ogólną cechą jeśli nie kultur zachodnich, to przynajmniej anglosaskich - Anglicy mają dokładnie tak samo. Spytają "how are you" i niezależnie od odpowiedzi powiedzą "ok", "that's cool, man" albo coś w tym stylu.
Prześlij komentarz