poniedziałek, 8 grudnia 2008

Kaloryferowe reminiscencje

No i wygląda na to, że najbardziej skomplikowaną czynnością przy przenoszeniu kaloryfera jest dogadanie się z panami specami, cała reszta to byłka z masłem. Wygląda na to, że nie zrobili fuszerki, chociaż pewnie wzięli tak min. 100 zł za dużo za robociznę i pewnie mnie też trochę okantowali na częściach. Stawka godzinowa wyszła większa niż mogłem przypuszczać: 150 zł za godzinę (nie, nie podnieśli ceny, tylko się uwinęli szybko) i utwierdza mnie to w przekonaniu, że jeśli chciałem zarabiać kasę, to wybrałem zły zawód, nie mówiąc już o tym ile lat straciłem na liceum, że o studiowaniu nie wspomnę. System vs xavex 1:1, przynajmniej tak mi się na razie wydaje.

Brak komentarzy: