Zepsuła się nam pralka. I nie ma w tym bynajmniej nic dziwnego. Trzydziestotrzyletnia Candy odsłużyła swoje nie psując się ani razu - no za wyjątkiem tego ostatniego :). Dzisiaj gburowaci panowie przywieźli nam nowiutkiego Eletroluxa. MIeli go zamontować, co obejmuje: wniesienie (wwiezienie windą) i przykręcenie.
Tutaj mała uwaga: pralkę potrafi zamontować każdy głupi. Nawet kretyn, który na taką okazję nie zabierze ze sobą kluczy. Zawsze można przecież zapytać klienta, czy ma jakiś pożyczyć. Wniosek: następną pralkę podpinam samodzielnie. Nawet mam klucze.
Wracając do pralki, to maleństwo jest ładowane od góry, ma jakiś ciekłokrystaliczny wyświetlacz, na którym można ustalić temperaturę prania, czas prania oraz prędkość wirowania i pewnie Bóg wie co jeszcze.
Oczekiwany czas życia?
sprzedawca: No, z 5 lat pociągnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz